Miało być brownie... ciemne, jesienne i ciężkie, bo w końcu w taką słotną pogodę, jak dziś nic tak nie smakuje jak kawałek czekoladowego ciasta. Na samą myśl robiło mi się weselej. Gdy po kolejnym spojrzeniu na miętowy ścienny zegar zdecydowałam się jak będzie wyglądało moje brownie okazało się, że gorzka czekolada znowu niepostrzeżenie zniknęła, a winnego znowu nie było. Ach, te krasnoludki...