W tym roku zakochałam się w smaku pieczonego kalafiora. Niemal w pełni zastąpił te pyszne, bielutkie różyczki w maśle i bułce tartej, które pamiętam z dzieciństwa. Pieczony jest zupełnie inny, ma w sobie coś niezwykłego. Nie wiem, czy to nutka wyrafinowania, czy wyraźny rumieniec, a może szorstka goryczka, której trudno doszukiwać się w tym gotowanym. Cokolwiek to jest, moja miłość do niego jest niezwyciężona i jestem przekonana, że jeszcze potrwa.